W genealogii bywa tak, że wszystko idzie jak po sznurku, a kolejne akty i inne dokumenty składają się w całość. Jedno wynika z drugiego nie pozostawiając miejsca na domysły, potwierdzając tylko nasze wcześniejsze przypuszczenia. Znacznie częściej sprawy przyjmują jednak inny obrót, tak, że dowodów brak, lub jest ich jak na lekarstwo. W takich sytuacjach snucie hipotez jest jedyną szansą ruszenia z miejsca. Zapraszam Was zatem na śledztwo nietypowe, gdzie niewiadome będą się mnożyć, a odpowiedzi nie tylko nie będą łatwe do odnalezienia, lecz często wcale ich nie uzyskamy. Bychowscy bowiem to jedna z tych linii, które cały czas mi się wymykają. Gdy mam już nadzieję, że nowo odnaleziony akt przybliży mnie do odkrycia ich historii okazuje się, że w niewiadomy sposób, znów prześlizgują mi się przez palce… Niemniej mam już na tyle poszlak i nowych aktów, że postanowiłem spróbować połączyć tę wiedzę w większą całość. Zachęcam jednocześnie do ponownego przeczytania pierwszego spotkania z Bychowskimi, by nic, co będę omawiał tutaj, nie było dla Was tajemnicą.
Zacznijmy od tego, że część rzeczy przedstawionych w poprzednim tekście się wyjaśniła, niektóre teorie się nie sprawdziły, odnalazłem kilka ważnych aktów, no i całe mnóstwo takich, które są ciekawe i kuszą by je połączyć w jedną całość. To właśnie zamierzam Wam dziś przedstawić. Historię Bychowskich, jaką widzę na tę chwilę. Pamiętajcie jednak, że choć ciekawa, logiczna i spójna, to brak jej w kilku miejscach kluczowych dowodów. Mam jednak nadzieję, że kiedyś będę mógł napisać jej finał, w którym potwierdzę wszystko to, co przekazuję dziś. Zatem do dzieła.
Jak być może pamiętacie, osobą do której udało mi się najdalej dotrzeć był Piotr Bychowski. Ten mistrz cechu goździarskiego stawił się 5 lutego 1815 roku przed Proboszczem Siedleckim zgłaszając narodziny swego syna Mateusza. Z początku, muszę przyznać, że nie byłem pewien, czy napisano tam – goździarskiego, ani tym bardziej, cóż to goździarstwo znaczy… Dziś już zawód Piotra potwierdzony mam w kolejnych aktach, więc przynajmniej ta sprawa jest załatwiona. Co do reszty… Udało mi się dotrzeć do aktu urodzenia z 1811 w Węgrowie, kiedy to 27 kwietnia tegoż roku rodzi się Piotr Jakub Bychowski. Rodzice, jak przy Mateuszu, zatem to jego brat, a jednak akt znów ma tę dziwną formułę. Znów jasno nie określa, że Józefa jest żoną Piotra. Spójrzcie:
„… wyznając, że jest ojcem jego i że je spłodził z Józefy Zwierzeńskiej liczącej lat 24, służącej…”
Akty powyżej i poniżej wyrażają się w tej sprawie jasno, zatem nie jest to styl księdza. Niestety z tego co się orientuję, z Węgrowa, z interesującego mnie okresu zachował się tylko ten rocznik, a zważywszy, że w Siedlcach Piotr i Józefa pojawiają się dopiero w 1815, to pewnie tutaj warto poszukać ewentualnych kolejnych narodzin…
Uprzedzając nieco fakty, udało mi się dotrzeć do aktu małżeństwa Mateusza Franciszka z Marianną Dziedzic z 1836 roku. Napisano w nim, że rodzice Franciszka – Piotr i Józefa byli małżeństwem, piszę byli, bo napisano, że już nie żyją. Jednakże akt małżeństwa ich syna, to nie akt małżeństwa rodziców, zatem pewności w tej sprawie dalej nie ma. Idąc jednakże tym tropem, odnalazłem akt zgonu Piotra Bychowskiego, który zmarł 31.01.1830 w Dobrzykowie. W akcie tym niestety próżno szukać wzmianki, by umarł jako wdowiec, czy też pozostawił po sobie żonę. Ale przeczytać można, że umiera jako czeladnik kunsztu goździarskiego, a przecież w 1815 opisany został jako Mayster. Cofam się zatem do poznanego przez Was dziś aktu z 1811, gdy w Węgrowie rodzi się starszy brat Franciszka Mateusza. Tu także Piotr określony jest jako czeladnik, a dokładnie:
„Stawił się Sławetny Piotr Bychowski liczący lat trzydzieści Czeladnik Kunsztu Goździarskiego rodem z Siedlec, teraz zamieszkały w Węgrowie…”
Mamy tu kilka ciekawych i ważnych faktów. Po pierwsze wiek – zgadza się on mniej więcej we wszystkich aktach, zatem jego aktu urodzenia należy szukać na początku lat 80tych XVIII wieku. Napisano także, że jest rodem z Siedlec, powinniśmy więc przyjąć, że z tego właśnie miejsca może pochodzić. A na deser mamy określenie go jako sławetnego. Sławetny – z łaciny Famatus – to nic innego jak wskazanie, że osoba powyższa była mieszczaninem. No i rzecz ostatnia – czeladnik zamieszkały w Węgrowie. Tak się składa, że z Węgrowa zachowała się Księga Cechów, może zatem Piotr tu terminował by zostać mistrzem? Niestety po przejrzeniu całej księgi stwierdzić mogę z czystym sumieniem, że nie tylko nie znajdziemy tu żadnej wzmianki o Piotrze, ale o żadnym Bychowskim. Choć warty odnotowania wydaje się fakt, że księga na karcie nr 154 opisuje zdarzenia z roku 1807, natomiast karta 155 przenosi nas już w rok 1814. Jako że numery zostały dodane znacznie później, możliwe jest, że jakieś karty się nie zachowały.
Wróćmy jednak do Siedlec. Co prawda do metryk, z czasów o które mi chodzi (XVIII w.), nie udało mi się dotrzeć. Nie mam nawet pewności, czy się zachowały, ale w samych Siedlcach i okolicy natrafimy na nazwisko Bychowski. Co ciekawe, wszystkie te osoby będą ze sobą spokrewnione. Chodzi tu konkretnie o Teresę, Jakuba i Helenę. Wyprowadzić ich możemy od jednej pary – Bartłomieja Bychowskiego i bliżej nieokreślonej Joanny. Jakub – w naszej hipotezie – młodszy brat Piotra, to także mistrz w swoim fachu, tyle że kowalskim. Co moim zdaniem uprawdopodabnia całą historię. Z jedenaściorga jego dzieci, z trzech małżeństw, do wieku dorosłego dożywa prawdopodobnie czworo. W tym tylko jeden chłopiec – Paweł. Niestety ich losy na tę chwilę nie są mi znane.
Siostry Jakuba wychodzą za mąż za Wrotnowskiego – Helena i Wierzejskiego – Teresa. Teodor Wrotnowski umiera jednak młodo, a Helena po dłuższym czasie wychodzi powtórnie za maż, tym razem za Mateusza Przewulskiego. Z ciekawostek dodam, że drugą żoną Jakuba Bychowskiego była Ewa Wrotnowska, siostra Teodora, która niestety umiera jeszcze szybciej, bo w wieku około 20 lat. Druga para, czyli Teresa Bychowska z Tomaszem Wierzejskim podobnie jak u Jakuba, miała jedenaścioro dzieci. Do pełnoletności dożyło sześć. W przypadku wszystkich powyższych osób przewija się termin – Sławetny, a Tomasz Wierzejski kilkakrotnie zostaje opisany jako – Urodzony. Także świadkowie biorący udział przy spisywaniu aktów są w większości przypadków osobami znaczącymi. Pozwala to moim zdaniem wysnuć kruchą hipotezę odnośnie faktu, że Bychowscy to prawdopodobnie zubożała szlachta.
W tym momencie chciałbym wspomnieć o czynniku, który jeszcze do niedawna, był podstawowym motorem dla całej teorii. Wróćmy do Piotra Bychowskiego i do roku 1815. W dobrze nam już znanym akcie narodzin Mateusza Franciszka występuje przecież jeszcze jego matka Józefa. W akcie tym odczytać możemy: „…i że je spłodził z Józefy Zwierzyński…”, co do tej pory interpretowane było jako: Józefy z Wierzyńskich/Wierzeńskich/Wierzejskich. Tak nazwisko to odczytywali tworzący indeksy, a wraz z nimi, także ja. Jako takie świetnie wpasowywało by się w teorię, że Piotr poślubił Józefę Wierzejską, a Teresa Tomasza Wierzejskiego, którzy, jeśli nie byli rodzeństwem, to prawdopodobnie i tak w jakiś sposób byli spokrewnieni. Podobny schemat mieliśmy przecież przy Jakubie i Helenie, którzy poślubili rodzeństwo Wrotnowskich. Jednakże w świetle nowych faktów, to znaczy aktu narodzin Piotra Jakuba (swoją drogą idealnie wpasowującego się w tę opowieść) z 1811 roku, stwierdzam, że Józefa najprawdopodobniej nazywała się Zwierzyńska. Tu, w odpowiednim ustępie czytamy: „…że je spłodził z Józefy Zwierzyńskiej…”. Fakt, że Piotr Bychowski był niepiśmienny, mógł jednakże wpłynąć na to, jak zapisywana była Józefa. Ale na trzy akty w których pojawia się o niej wzmianka, w dwóch opisuje się ją, jak podałem przed chwilą, natomiast w trzecim, już po jej zgonie, nazwiska panieńskiego nie podaje się wcale.
Mimo, że są to czasy dość odległe, to szansa na potwierdzenie pokrewieństwa między Piotrem a resztą Bychowskich oraz ewentualnego pokrewieństwa Józefy i Tomasza, nadal istnieje. Najbardziej obiecujące wydają się tu być badania genetyczne i choć zdaję sobie sprawę z ograniczeń testu autosomalnego (sięga najczęściej na 4-5 pokoleń wstecz), to uzyskanie potwierdzenia na pokrewieństwo Wierzejskich, wydaje się możliwe. W pamięci mieć jednak należy, że ewentualny brak pokrewieństwa w tym teście, sprawy nie wyjaśni. Jeśli zaś chodzi o Bychowskich, to bardzo dobrym wyznacznikiem byłoby badanie yDNA, dziedziczonego tylko przez męskich potomków. Jeśli tylko pozostał jakiś bezpośredni potomek Jakuba, trzeba by jego chromosom Y porównać z tym od potomków Piotra.
Co do pokolenia niżej, czyli Franciszka, to jego sytuację i ewentualne trzecie małżeństwo z Konstancją Domaszyńską opisywałem już w poprzedniej analizie rodu Bychowskich. Sytuacja nie wiele się zmieniła, to znaczy brakuje wciąż kluczowych aktów, by z pewnością stwierdzić, że mąż Konstancji, to ta sama osoba, która w 1842 roku bierze ślub z Marianną Gębicką. Ale promyk nadziei istnieje. Otóż, jak ostatnio się dowiedziałem, po śmierci Stanisława Bychowskiego, jednego z potomków związku Franciszka i Konstancji, wdowa po nim, Anna Bryzyk, bierze kolejny ślub. Nic oczywiście w tym nadzwyczajnego, jednakże świadkiem tego wydarzenia jest Leon Bychowski. Nasz Leon, a ewentualny brat przyrodni Stanisława, czyli szwagier Anny. Do tego aktu udało mi się dotrzeć, ale jak się okazuje, Leon był świadkiem także na ślubie córki Anny z drugiego małżeństwa. Te wydarzenia niewątpliwie wzmacniają hipotezę o tym, że Franciszek, którego obserwujemy jako męża Konstancji, szynkarz w Grabowie i Żyrzynie, zmarły 21 listopada 1879 roku w miejscowości Czarna, to ten sam Franciszek, którego znamy jako stangreta, męża Marianny Gębickiej i ojca Leona Bychowskiego.
Oczywiście, by mieć pewność trzeba by wykonać badania genetyczne, podobne do tych, które opisywałem przy próbie umiejscowienia jego ojca Piotra. Tutaj także, najlepszym rozwiązaniem okazałby się test yDNA, ale z racji tego, że są to osoby bliższe nam w czasie, może się zdarzyć, że także test autosomalny da oczekiwane wyniki. Nie pozostaje zatem nic innego, jak znaleźć odpowiednie osoby i zachęcić je do zbadania swoich próbek DNA by raz na zawsze wyjaśnić tę zagadkę.