ładowanie mapy - proszę czekać...
Gdynia, jako miasto, istnieje od niedawna, jednak i tu można odnaleźć miejsca z historią. Góra Św. Mikołaja (zwana też Świętą Górą lub Łysą Górą) znajduje się na terenie dzielnicy Chylonia. Jest to miejsce częściowo zapomniane, tylko okoliczni mieszkańcy są tu częstymi gośćmi. Jednak podczas mojej wycieczki, w sobotnie przedpołudnie, podczas lekkiego deszczyku, nie zauważyłem żywej duszy. Żeby nie było niedomówień innych dusz również nie odnotowałem. Zaraz od wejścia na ścieżkę, prowadzącą na szczyt wzniesienia i umieszczonej tam kapliczki, przenosimy się w niezwykłe i tajemnicze miejsce. Szarość deszczowego dnia, odgłosy lasu, szum wiatru i gdzieniegdzie prześwitujące przez liście w koronach drzew promienie słońca – wprawiają mnie nastrój powagi i nostalgii. Cieszy mnie taka zmiana, jeszcze przed chwilą szedłem ul. Morską, wśród samochodowego zgiełku – lekki skręt w lewo i jestem w lesie.
Pozostawiwszy za sobą szum miasta wyruszam na szczyt Świętej Góry, aktualnie wybudowana jest tu kapliczka. Prowadzi mnie szeroka równa droga, zastanawiam się czy pielgrzymi, którzy zbierali się tu z całej okolicy na odpusty (głównie 6 grudnia i dni krzyżowe), również mieli tak ułatwiony dostęp. Ludność z całej okolicy przybywała na górę aby pomodlić się do Św. Mikołaja. Wydaje mi się, że chodzi o kult Mikołaja z Miry znany również jako Mikołaj z Bari lub Cudotwórca. Patrona m.in. żeglarzy, rybaków, marynarzy i flisaków. Według informacji zawartych w książce księdza Fankidejskiego „Obrazy cudowne i miejsca w dzisiejszej diecezji chełmińskiej” znajdowało się tu cudowne źródło które uleczało wszelkie choroby. Niestety teraz najbliższym ciekiem w okolicy jest źródło Chylonki, kiedyś miejsce zaopatrywania okolicznych mieszkańców w kryształowo czystą wodę, dziś budzi spore wątpliwości.
Przypadkowe odkrycia archeologiczne pozwalają sądzić, że niezwykła moc góry, czy też jej urok pobudzał wyobraźnię przedchrześcijańskich mieszkańców tych terenów. Świadczy o tym grób kultury łużyckiej, w którym odnaleziono fibule, figurki, kabłączki skroniowe oraz wykonane z brązu spirale naramienne w kształcie węży. Skarb może świadczyć o pochówku jakiejś znacznej osoby. Jest to, jak do tej pory, najstarsze znalezisko na tym obszarze. Jednak z późniejszych epok trafiają się prawdziwe smaczki. Są traktowane jako wota pozostawione, przez pielgrzymów, dla spełnienia modlitw i próśb. Wśród odnalezionych przedmiotów były krzyżyki z brązu i cyny, medalik z wizerunkiem Ignacego Loyoli oraz Św. Dominikiem, medal wybity ku czci papieża Leona XII, około stu „półtoraków” Zygmunta III Wazy, szelągi ryskie oraz jedyny zachowany „Postrach Demonów” czyli egzemplarz medalika Św. Benedykta z XVII wieku. Medalik ten odpędzał wszelkie zło. Sprawiał, że pielgrzymi czuli się ochronieni przed urokami rzucanymi przez czarownice, które sprytnie i bezecnie przebierały się za zwykłe wiejskie kobiety i tylko czyhały na pogrążonych w modlitwie pątników. Pomimo wielkiej mocy sam medalik nie robi niesamowitego wrażenia. Po jednej stronie znajduje się wizerunek św. Benedykta, a na odwrocie krzyż. Na obrzeżu medalika znajduje się napis V R S N S M V – S M Q L I V B. Jest to skrót od pierwszych liter słów które miał wypowiedzieć św. Benedykt, podczas próby zamachu na jego życie: Vade retro Satana, Numquam Suade Mihi Vana – Sunt Mala Quae Libas, Ipse Venena Bibas (Idź precz szatanie, nie kuś mnie do próżności. Złe jest to, co podsuwasz, sam pij truciznę).
Podczas wędrówki coraz bardziej zaczyna padać. Mam nadzieje, że pojawi się tęcza, która wskaże mi miejsce ukrycia garnca ze złotem. Właśnie tak, dobrze przeczytaliście. Podobna historia już się wydarzyła. Może nie miała nic wspólnego z deszczem, tęczą i legendarnymi ludzikami, ale garniec pełen monet tam występuje. 26 marca 1938 roku na łamach „Gazety Kartuskiej” ukazał się artykuł o odnalezionym skarbie. Podczas prac wykonywanych na ul. Morskiej odnaleziono gliniany garnek z1464 monetami, datowanymi na połowę XVIII wieku. W „garncu złota” znajdowały się m.in. : srebrne talary Fryderyka Wilhelma, srebrne półgrosze oraz niklowe i miedziane monety z wizerunkiem Katarzyny Wielkiej, Stanisława Augusta Poniatowskiego i Marii Teresy.
Idąc cały czas prosto pod szpalerem drzew, mijam oznaki gwałtowności sił przyrody. Połamane drzewa jasno świadczą o potędze jaką natura dysponuje, budzi to niemały podziw ze sporą nutką szacunku.
Docieram do miejsca, w którym muszę odbić w prawo. Teraz czeka mnie wędrówka uroczym kanionem prowadzącym bezpośrednio do postawionej na górze kapliczki.
Pomimo wszelkich historycznych perypetii, religijnych niesnasek oraz trosk okolicznej ludności, nigdy nie zapomniano o tym miejscu. Na przestrzeni wieków jakaś niewidoczna siła kierowała nas na to wzgórze. Dlatego też w połowie lat 90-tych chylońscy parafianie przywrócili górze jej religijny charakter.
Ostatnimi czasy Św. Góra stała się celem badań różnej maści specjalistów. Nie użyłem cudzysłowu, aby nikogo nie obrazić. Mój pogląd na pewne kwestie jest tu mało istotny. Wyciągane są, na światło dzienne, przeróżne historie. Najbardziej popularna w ostatnim czasie, przynajmniej w moim odczuciu, jest teoria o piramidzie. Grobowiec zakopany miałby być właśnie pod Św. Górą , jako miejsce pochówku Króla Jahwe. Wnioski z przytaczanych według tej teorii argumentów wyciągnijcie sami.
Zapraszam do przeczytania książki księdza Fankidejskiego „Obrazy cudowne i miejsca w dzisiejszej diecezji chełmińskiej” do której link umieściłem w tekście. Opisano tam wiele ciekawych miejsc wartych odwiedzin.
Szukajcie miejsc zapomnianych, może o takich słyszeliście, znacie jakieś okoliczne podania lub legendy – dajcie znać.