browser icon
You are using an insecure version of your web browser. Please update your browser!
Using an outdated browser makes your computer unsafe. For a safer, faster, more enjoyable user experience, please update your browser today or try a newer browser.

Implex przodków, czyli wszechobecny Szymon Witosław

Posted by on 26 listopada 2017

Pamiętacie Szymona Witosława? To człowiek który przeżył własną śmierć. Potrzebował do tego wprawdzie prawie półtora miesiąca, ale liczy się efekt. Wszystkie jego niesamowite przypadki, które udało mi się odkryć,  opisałem w jednym z wcześniejszych rozdziałów (tutaj). Jak się jednak niedawno okazało, Szymon, choć całkowicie nieświadomy tego faktu, jest źródłem przynajmniej jeszcze jednej niesamowitej historii.

Zacznijmy jednak w ten sposób… Moje badania genealogiczne bardzo łatwo podzielić na dwa nurty. Ten od strony mamy oraz taty. Wiem, wiem, Ameryki tym nie odkryłem, ale nim ocenicie ten pokrętny wywód, doczytajcie do końca. Chodzi mi bowiem o charakter tych badań. Choć bowiem oba nurty są niezmiernie pasjonujące i dostarczają wiele satysfakcji, to mimo że prowadzę je jednocześnie, mają zupełnie inną postać.

Od strony taty zmagam się z nieustanną zmianą miejsca zamieszkania. Kolejne pary pobierają się, rodzą im się dzieci, po czym po okresie wychowania, młode pokolenie najczęściej zmienia miejsce zamieszkania i to niekiedy wcale nie na sąsiednią miejscowość. Stąd poszukiwania są dość długie i mozolne, aby w którymś momencie znów trafić na zagubiony ślad. Są one jednocześnie w pewnym stopniu liniowe. Nie wiem, czy będę w stanie wyjaśnić precyzyjnie o co mi chodzi, ale spróbuję.

Chodzi mi przede wszystkim o to, że w związku z częstym przemieszczaniem się, istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo napotkania wcześniejszej „ścieżki genealogicznej”, co prowadzić by mogło do implexu, czyli tak zwanego ubytku przodków. Czyli u taty, mówiąc obrazowo, mamy linie proste prowadzące do coraz to nowych osób, czyli jak to wcześniej ująłem, poszukiwanie jest liniowe.

Zupełnie inny charakter mają poszukiwania po stronie mojej mamy. Tutaj, w ogromnej większości,  rodziny po 200-300 lat zamieszkują te same tereny. Odnajdując zatem jakąś konkretną osobę, znacznie łatwiej jest odnaleźć jej przodków, ponieważ z dużą dozą prawdopodobieństwa, dane na ich temat znajdują się we wcześniejszych rocznikach tej samej parafii. Z racji natomiast tego, że w danej wsi od wieków przewijają się te same nazwiska, bardzo łatwo o nieoczekiwane zwroty i łączenie się z niegdyś bocznymi liniami.

Kośmin i Strzyżowice nad rzeką Wieprz

I tak na przykład w parafii w Gołębiu w moim centrum zainteresowania są dwie wsie, a mówiąc precyzyjnie wieś Strzyżowice i folwark oraz wieś Kośmin. Splatające się losy mieszkających tam nieprzerwanie przez kilkaset lat rodzin przywodzą mi na myśl serial „Connections” Jamesa Burke’a, w którym to, ten znakomity historyk nauki, przedstawiał najbardziej niesamowite połączenia miedzy osobami i rzeczami z różnych okresów.

Zacznijmy zatem i naszą opowieść. Zdarzyło się bowiem, że gdzieś w okolicach roku 1916-1917 na ślubnym kobiercu staje Marcjanna Bychawska i Władysław Szlendak. Zacząć muszę w ten nie najbardziej spektakularny sposób, ponieważ data ich ślubu, mimo że tak nieodległa, nie została jeszcze przeze mnie ustalona. Nie ona jest na szczęście w tej historii najważniejsza. Zatem kontynuujmy.

Marcjanna i Władysław

Marcjanna przychodzi na świat 15 października 1893 roku w Strzyżowicach, jako najstarsza córka Jana i Agnieszki z domu Witosław. Piszę najstarsza córka ponieważ przed nią pojawia się jeszcze na świecie, jej o trzy lata starszy brat, Władysław.

Mimo że do 1910 roku parze tej rodzi się w sumie siedmioro dzieci, to czwórka z nich umiera w wieku wczesnodziecięcym. Jeśli chodzi o pozostałą trójkę, to wiem z pewnością, że prócz Marcjanny, rodzinę udaje się założyć także najmłodszej córce – Stefanii. To jej synem był wujek, z którym konsultowałem pochodzenie Władysława Szlendaka z poprzedniego rozdziału. Co do najstarszego dziecka, to posiadam jedynie jego akt urodzenia. W bazach lubgens widnieją co prawda dwa ciekawe akty małżeństwa z odpowiedniego okresu (Końskowola i Okrzeja), ale interesujące mnie roczniki nie są niestety jeszcze dostępne w internecie.

Rodzicami Marcjanny są Jan Bychowski i Agnieszka Witosław. Na Bychowskich jednak przyjdzie jeszcze pora, póki co powiem więc tylko tyle, że Jan był służącym w folwarku Romanów należącym do dóbr Sarny. Agnieszka natomiast to znakomita przedstawicielka rodziny osiadłej w jednym miejscu przez długi, długi czas.

Cóż z tego, gdy nawet tu zdarzają się zagadki, na które nie znam jeszcze odpowiedzi. Ojcem bowiem Agnieszki jest Karol Witosław i mimo, że jest on solidnie umocowany w całej rodzinnej strukturze, to nie mam pojęcia kiedy i gdzie zmarł, a jego data urodzenia wywnioskowana została na podstawie aktu małżeństwa oraz aktów chrztu jego dzieci. Przez pewien czas byłem przekonany, że skoro nie ma go w Gołębiu, to akt jego urodzenia znajdę w parafii Bobrowniki, jednakże po udostępnieniu skanów na platformie szukajwarchiwach.pl, okazało się, że i tam go nie ma, choć oczywiście zawsze istnieje cień szansy, że go nie zauważyłem.

Akt małżeństwa Karola Witosława z Marianną Rybak - Gołąb 1863

Sprawa ma się jednak zupełnie inaczej z rodzeństwem Karola, zarówno tym starszym jak i młodszym oraz z jego rodzicami. W tym przypadku posiadam ich akty metrykalne niemal w całości.

Tomasz Witosław i Franciszka Kamińska biorą ślub 10.11.1834 w parafii Gołąb, a prócz Karola mają jeszcze dziewięcioro dzieci. Rodziny udaje się założyć jednak tylko połowie, reszta umiera w wieku dziecięcym. Pierwszy, 25.07.1847 roku, umiera przez przypadkowe utopienie się w rzece Wieprz, sześcioletni Józef Witosław, a „klątwa” związana z tym wydarzeniem, jest tak silna, że kolejnych dwóch synów, którym nadano to samo imię, dożywa jedynie wieku niemowlęcego.

Zmarłe rodzeństwo Karola Witosława

 Zarówno Tomasz, jak i jego rodzeństwo – Andrzej, Błażej, Jan, Małgorzata, Marek i Wojciech, to potomstwo Szymona Witosława, czyli najstarszego z rodu, do którego udało mi się dotrzeć.

Dobrze, dotarliśmy do ściany, która jak do tej pory jest dla mnie nie do przeskoczenia, gdzie jednak obiecane połączenia?

Wróćmy zatem do naszej Marcjanny Bychawskiej. Wspomniałem już wcześniej, że zawiera ona związek małżeński z Władysławem Szlendakiem. Jego przodkowie to odpowiednio Marcin(ojciec), Paweł(dziad) oraz Jan(pradziad) Szlendak. Ten ostatni urodził się, podobnie jak i Szymon Witosław, w okolicy roku 1750.

Ciekawiej robi się, gdy przyjrzymy się rodzinie matki Władysława. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, że Józefa także nosi nazwisko Szlendak i to nie tylko po mężu, ale i  rodowe. Mimo jednak dotarcia i w tym przypadku do pradziada, nie odnalazłem połączeń między tymi dwiema liniami Szlendaków.

Akt małżeństwa między Marcinem Szlendakiem a Józefą Szlendak - Gołąb 1886

Żeby sytuację jeszcze trochę zagmatwać, to urodzony około 1843 roku Karol Szlendak, ojciec Józefy, za rodziców ma Łukasza i Katarzynę, oboje także ze Szlendaków. Z tym że Łukasz to syn Michała, a Katarzyna miała za ojca Andrzeja. Niestety także i tu nie mogę do tej pory odnaleźć ewentualnego pokrewieństwa.

Prócz tego istnieje jeszcze cały szereg pokrewieństw, które potrafię wykazać. I tak np. pierwszą żoną pewnego Jana Rybaka była Marianna Szlendak, siostra Karola, a ciotka Józefy. Małżeństwo nie trwa jednak długo ponieważ dwa lata po ślubie, w wieku lat 21, Marianna niespodziewanie umiera.

Nie byłoby w tym jednak nic dziwnego, gdyby na scenie nie pojawił się brat Jana, Paweł Rybak. W odróżnieniu od swojego młodszego brata, który miał dwie żony, ten miał ich cztery. Trzecią z kolei, zaraz po Róży Olszak i Mariannie Mroczek, była Józefa Witosław. Mówi Wam coś to nazwisko, prawda?

Józefa Witosław była córką Błażeja urodzonego około 1780 najstarszego syna Szymona, a brata Tomasza, którego poznaliśmy, gdy opisywaliśmy przodków Marcjanny Bychawskiej.

Ciekawe, prawda? A to przecież dopiero początek. Wracając do Szlendaków, to dziadek Józefy(matki Władysława), Łukasz Szlendak miał dwóch braci – Karola i Benedykta. Młodszy – Karol, w 1830 roku bierze sobie za żonę Mariannę Szlendak, której rodzice Piotr i Marianna, są zarazem rodzicami Łukasza Szlendaka. Co ciekawe, żoną Łukasza jest Marianna Witosław, starsza siostra Józefy, żony Piotra Rybaka, a córka Błażeja Witosława.

Co do Benedykta, to 21 stycznia 1833 roku wstępuje on w związek małżeński z Teklą Witosław. Tekla nie jest jednak córką Błażeja, jak we wcześniejszych wypadkach. Jej ojcem jest Jan, kolejny z braci znanego nam już Tomasza.

Tekla jest najstarszą z czterech córek Jana Witosława i Barbary Mikołajek. Pozostałe to Karolina, Klara i Zuzanna. Zrządzeniem losu 14 lutego 1836 roku, dziewiętnastoletnia wówczas Karolina, bierze sobie za męża niewiele od niej starszego Jana Zaborskiego. Owocem ich związku jest, między innymi, narodzona 10 maja 1845 roku Marianna, która bierze ślub 19 lutego 1863 roku w parafii gołębskiej. Wybrankiem jej serca jest nie kto inny jak Karol Szlendak, ojciec Józefy i dziad Władysława, męża Marcjanny Bychawskiej.

Akt małżeństwa Karola Szlendaka z Marianną Zaborską - Gołąb 1863

Daleko temu oczywiście do miana sensacji, ale jest to z pewnością swego rodzaju ciekawostka. Prześledźmy to zatem jeszcze raz:

Jak łatwo więc zauważyć Szymon Witosław jest zarówno 2xpradziadkiem Marcjanny, jak i 3xpradziadkiem Władysława. Mamy tu zatem do czynienia z implexem, o którym pisałem na początku rozdziału. Szymon jest bezpośrednim przodkiem zarówno dla panny młodej jak i pana młodego. Kolejną rzeczą, którą tu obserwujemy jest fakt, że nastąpiło ewidentne przesunięcie pokoleń, wynika to zapewne z różnicy wieku między synami Szymona – Jan urodził się około 1787, podczas gdy Tomasz w 1814 roku.

Szymon Witosław wraz z żonami i dziećmi

Interesujący także może być fakt, że wcześniej opisane zjawisko implexu dotyczy tylko Szymona, z tej prostej przyczyny, że Jan i Tomasz pochodzili od dwóch różnych matek. Matka Jana to Katarzyna z domu Maliniak, której ślub z Szymonem Witosławem odbył się przed rokiem 1780, a która zmarła w okolicach roku 1809. Ze związku ze swoją drugą żoną, Marianną Grobel, Szymon ma jeszcze troje dzieci – Andrzeja, Małgorzatę i najmłodszego, urodzonego 29 grudnia 1814 roku Tomasza.

Jeśli przyjąć, co wynika pośrednio z aktów, że Szymon Witosław urodził się w okolicach roku 1750, a moja babcia Celina, córka Marcjanny Bychawskiej i Władysława Szlendaka, wyprowadziła się ze Strzyżowic po wojnie, to już otrzymujemy 200 lat ciągłego zamieszkiwania na określonym terenie. Zauważyć jednak trzeba, że Szymon nie był protoplastą rodu, a jedynie aktualnie ostatnią osobą, do której udało mi się dotrzeć. Dodatkowo w Strzyżowicach i Kośminie, do dziś mieszkają potomkowie Witosławów, Bychowskich, Szlendaków, Rybaków, Kamińskich i innych rodzin, których losy krzyżowały się w rozmaity sposób na przestrzeni dziejów.

2 Responses to Implex przodków, czyli wszechobecny Szymon Witosław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *